CZYTAJ Z NAMI: książki pełnej energii, optymizmu i dającej siły i kopa do działania







W ramach kampanii "CZYTAJ Z NAMI" organizowanej przez członków grupy facebookowej KLUB KSIĄŻKI pn. "PRZECZYTAJ I PODAJ DALEJ" zapraszam Was na gościnny wpis trzech fantastycznych blogerek: Aleksandry z What to see in Turkey, Pauliny z Czytaj na walizkach i Martyny z Ekspresem przez życie
 
na temat książki pełnej energii, optymizmu i dającej siły i kopa do działania.



Zobaczcie sami co polecają:


Paulina z Czytaj na walizkach:

 
,,Pełna moc życia” Jacek Walkiewicz
Nie musiałam się zastanawiać ani chwili, aby wybrać książkę, która idealnie pasuje do tematu. W tym roku moje serce podbił Jacek Walkiewicz i książka ,,Pełna moc życia”. To nie jest zwykły poradnik, który da Ci gotowe recepty na każdy dzień życia, ale lektura, która wywołuje refleksję na temat postępowania w życiu, celów jakie sobie stawiamy, potrzeb oraz odwagi do robienia tego, na co nie pozwala nam strach.

 
Książka jest mi bliska, ponieważ dostałam ją z autografem autora na Warszawskich Targach Książki. Wykłady pana Jacka Walkiewicza są niezwykle inspirujące i taka jest też książka. Po jej przeczytaniu miałam ochotę spakować plecak i wyruszyć w świat. Nie zrobiłam tego, jednak zmieniałam swoje podejście do życia. Autor inspiruje do czerpania przyjemności z każdej chwili, do wychodzenia naprzeciw marzeniom i realizowania śmiałych posunięć, w myśl zasady - świat sprzyja zuchwałym.
 
Przestrzega przed ,,stabilizacją”, czyli marazmem, który możemy sobie zafundować na własne życzenie, gubiąc się w gąszczu obowiązków, stosach list z punktami do wykonania i bezpiecznym życiu pt. Dom-praca-wygodne życie. Wzbudza refleksje, że nigdy nie jest za późno, aby realizować śmiałe posunięcia i odważne plany.
Dużą wartością tej książki są doświadczenia autora, chętnie się nimi dzieli zarówno na wykładach, jak w kolejnych rozdziałach. Opowiada, o tym jak sam szukał swojej drogi, zmieniał studia, gubił się w różnych miejscach, spełniał marzenia np. w postaci założonej w Warszawie księgarni. ,,Pełna moc życia” to mini podręcznik do tego, jak obudzić w sobie zew przygody i pragnienie życia pełnego wyzwań.




Martyna z Ekspresem przez życie:
 
Wayne W. Dyer „Pokochaj siebie”

Miałam ogromny problem z wyborem książki do dzisiejszego wpisu. Debatowałam twardo nad Orsonem Scottem Cardem i jego „Opowieściami o Alvinie Stwórcy”, ale potem spojrzałam na swoją zakurzoną półkę i odnalazłam tę perełkę.
Pierwszy raz dostała się w me łapki cztery lata temu, a poleciła mi ją ma przyjaciółka. Byłam wtedy zakompleksioną dziewczyną, która nie potrafiła w siebie uwierzyć. Na dodatek nie przepadałam za poradnikami, bo uważałam że nie mają prawa bytu. No bo ktoś miałaby mi mówić jak żyć?

Podeszłam do tej pozycji sceptycznie i zakochałam się. Z każdym rozdziałem me oczy otwierały się coraz szerzej a ja kiwałam energicznie głową. To tak jakby autor opisywał moje życie, me problemy i proponował ich rozwiązania. Do tej pory przeczytałam ją już trzy razy i na dodatek złapałam swój własny egzemplarz.

„Pokochaj siebie” może przerazić ścianą tekstu i brakiem obrazków (bo przecież jesteśmy przyzwyczajeni do kolorowych poradników z pięknymi grafikami w środku). Podzielona została na 12 rozdziałów, z których każdy traktuje o czymś innym. Nie musimy więc czytać wszystkiego. Wystarczy odnaleźć ten rozdział, który jest nam teraz najbliższy i wchłonąć go, zrozumieć, a potem wprowadzić w życie.

Dyer pisze dla ludzi i nie wymaga od nich znajomości trudnych terminów. Podaje przykłady z życia wzięte i proponuje ich rozwiązanie. Uczy jak być cierpliwym i brać z życia w każdym momencie, nawet kiedy utkniemy w kilometrowym korku ulicznym. Czasem wywołuje nawet łzy, kiedy trafi w ten najbardziej czuły punkt swoimi słowami. Łzy frustracji na samego siebie, bo przecież powinno być tak dobrze… a nie jest. Uczy jak przejąć kontrolę nad swoim życiem, a dzięki ćwiczeniom przewijającym się przez całą książkę pomaga pokochać siebie… ale to wszystko tylko jeśli rzeczywiście chcemy włożyć w to odrobinę pracy.

„Pokochaj siebie” dała mi potężnego i przysłowiowego „kopa w dupę”. Dodała też energii i nauczyła, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Odnalazła mą pewność siebie i dzięki temu sprawiła, że przełamałam swą nieśmiałość. Nadal jestem zakompleksioną dziewczyną (to się nie zmieniło), ale dzisiaj już wiem, że mogę sporo osiągnąć, jeśli tylko będę tego chciała. Wciąż pracuję nad byciem lepszą wersją siebie, a Dyer wrócił w me łapki by dodać mi sił i odwagi.

Poleciłabym tę książkę każdemu, kto tak samo jak ja, walczy ze sobą. Brak mu pewności siebie i czuje się przytłoczony życiem. Każdemu, kto chce odkryć swoje drugie „ja”, a nie wie jak się do tego zabrać.


 Aleksandra z What to see in Turkey:
 
Słyszałam już, niestety, zbyt wiele niepochlebnych opinii na temat literatury młodzieżowej. Często jest bagatelizowana, uważana za tę prostszą, niegodną nazywania literaturą z wyższej półki. I co z tego, skoro wiele pozycji dla dorosłych może wcale nie sięgać niektórym młodzieżowym pozycjom do pięt?
Więc ja, kiedy tylko przeczytałam temat przewodni wpisu, od razu pomyślałam o literaturze młodzieżowej. Ile znam pozytywnych, dających kopa do działania i motywujących lektur „dla dorosłych” z tej wyższej półki? No cóż, są to nieliczne wyjątki i do tego wcale nie chciałabym ich polecać komukolwiek. Za to wiele pozycji dla młodzieży potrafi natchnąć człowieka pozytywną myślą. Wskazać drogę, kiedy kompletnie nie potrafimy poradzić sobie z jakimś problemem. I przede wszystkim - dać solidnego kopa do działania. Niektóre krzyczą wręcz: „Ty śmierdzący leniu, patrz, co możesz zrobić ze swoim życiem!”. I, o dziwo, wciąż czyta się je miło i przyjemnie.

Taki jest właśnie Niezbędnik obserwatorów gwiazd Matthewa Quicka.

Zawsze masz szansę wygrać z talentem dzięki ciężkiej pracy – takimi słowami stara się motywować głównego bohatera jego ojciec. I raczej ma powody, żeby syna wspierać takimi słowami. Finley nie jest typem w czepku urodzonego, złotego chłopca. Na pierwszy rzut oka bardziej przypomina typ łajzowatego, ale uroczego mięśniaka, który, jak się wydaje, najbardziej w świecie kocha koszykówkę.
Ale, czemu dziwią się jego znajomi, ten chłopak ma dziewczynę. I to nie byle jaką. Też kocha grać w koszykówkę i Finley podejrzewa nawet, że może być lepszym graczem od niego.
Łączy ich jednak wspólna pasja, wyczerpujące treningi, milczenie, bo Finley nie jest zbyt gadatliwy, rodzinne kłopoty i sekrety.
To ostatnie zmienia się, kiedy w miasteczku pojawia się osoba, dzięki której tytuł powieści trochę nam się wyjaśnia. Młody chłopak, a jednocześnie utalentowany i znany koszykarz znienacka pojawia się w rodzinnym miasteczku Finleya. Jego prawdziwa tożsamość jest jednak ukrywana, a jedną z niewielu osób, które znają jego tajemnicę jest właśnie nasz główny bohater…
Dobra, dobra, ale gdzie ta motywacja, pozytywne myślenie i inne takie. Uważam, że książka, która ma dawać kopa do działania i motywować wcale nie musi być upchana wzniosłymi, czasem wręcz bojowniczymi, cytatami. Bohaterowie też nie muszą zwiedzać całego globu, wspinać na najwyższy szczyt świata i pokonywać najgorsze nałogi. Niezbędnik obserwatorów gwiazd jest napisany dość prostym, lekkim językiem, a główny bohater jest do bólu zwykłą osobą, którą czasem przytłacza zwykłe, gorzko-słodkie życie.
Zadziwia mnie jednak to, że w chwilach prawdziwego załamania, chłopak potrafi iść dalej. I uczy się, zmienia. Z milczącego i nawet pozwalającemu sobą pomiatać chłopaka powoli przeistacza się w inną, pewniejszą siebie osobę. I to jest dla mnie najbardziej motywujące, że człowiek, pomimo najgorszych, dramatycznych upadków potrafi podnieść się i iść dalej. Może nie zawsze tą samą drogą, ale na przód.

Serdecznie dziękuję Oli, Martynie i Paulinie, że podjęły się tematu i zechciały przedstawić swoją propozycję książki pełnej energii, optymizmu i dającej siły i kopa do działania!!

Etykiety: , ,